Tak, wiem. Ta płyta nic nowego nie wnosi, niczego nie odkrywa, ograne patenty, itp. Nie jestem wirtuozem – też wiem. Po ch… więc ją nagrywałem? Po to, żeby pokazać, że warto podnieść się z kolan, pozbierać się i  żyć! Przez dobre naście lat z uporem maniaka niszczyłem wszystko co nadawało sens mojemu życiu   – nie mówię tu tylko o muzyce, bo jej słuchałem bardzo dużo – ale ogólnie o całym sobie (rodzina, przyjaciele, zainteresowania…). Praca, wóda, praca, wóda…. Marzenia poszły gdzieś w pizdu.

Jedyne jakie zostały, to mieć co wypić i kogo wydmuchać. Beznadzieja.  Świat zaczął się powoli (potem coraz szybciej) rozjeżdżać. Życie przestało być kolorowe… Pewnego pięknego dnia postanowiłem wywalić to wszystko do góry nogami – tylko po to, żeby zacząć żyć z powrotem. Parę lat temu nawet nie przyszło mi do głowy, że kiedykolwiek nagram płytę. Fakt – gitary i sprzęt stały w domu i były w miarę systematycznie… odkurzane – jeżeli oczywiście byłem w stanie zwlec się z wyra po kilkutygodniowym okrążeniu.

Do gitary zacząłem się z powrotem przyzwyczajać gdzieś od końca 2009 roku, odkąd wyjechałem po terapii do UK. Opornie to szło – i… opornie dalej idzie 😀 Ta płyta to nie tylko spełnienie moich „młodzieńczych” marzeń, ale i gorące podziękowanie dla tych wszystkich, którzy pomogli mi się podnieść i pozbierać. Tak, wiem, że płyta jest niespójna – takie w sumie było jej założenie. Jeżeli kiedykolwiek pojawią się następne to też będą miały te same wady.

Trudno, żeby ponad 40 lat życia mogło być „spójne”. Chyba, że dyma się przez te lata cały czas na taśmie wykonując mechanicznie jakieś czynności. Moje życie takie nie było i mam nadzieję, że nie będzie.  Każdy numer na tej płycie to jakaś historia – kawałek mojego życia. Jeżeli Ci się nie podoba – ma prawo (patrz powyżej). Jeżeli spodoba się chociaż kilku osobom to znaczy, że było warto 🙂 Całość zagrana/nagrana/wydana za prywatną kasę, więc od projektu do realizacji zeszło prawie 3 lata, ale… UDAŁO SIĘ!